sobota, 30 marca 2013

Skrzydła



Kobieta, która uczy latać mężczyznę bez skrzydeł. Kobieta która woła: „wzbij się, będziemy razem latać, przecież jesteśmy równi!”, a on spogląda w górę i podziwia jej biel. Potem spuszcza głowę i widząc, że nie ma skrzydeł, w rozpaczy próbuje wszystkiego, by ściągnąć ją na ziemię. Chociaż wcale tego nie chce. Przecież uwielbia ją podziwiać, jak lata tam wysoko z radością w oczach.. Mężczyzna myśli: chcę ją mieć, tak, chcę by stała po mojej prawicy. Ona zafascynowana tym czarnym Aniołem tam w dole zniża lot i tym samym wpada w jego pułapkę. On jest szczęśliwy i ciągnie ją po ziemi, nawet za te piękne włosy, jak swoją zdobycz. Przyczepił ją do swego łańcucha problemów, który sobie wymyślił, aby ona też przeżywała to, co on. Mówi, że ją kocha, lecz nie myśli, że ona cierpi. Mówi, że podziwiał jej lot, że zakochał się w niej, dlatego bierze ją do swego królestwa i cieszy się, że będzie ją miał u swoich stóp. Ona tymczasem płacze i opowiada jak jej źle, że nie może latać, że go nauczy, a wtedy urosną mu skrzydła i będą razem wysoko szybować. On, zakochany przyjmuje propozycję, gdyż jest żądny przygód, bo przecież tak mu się nudzi w swoim królestwie. Bierze swój łańcuch i wspina się na najwyższą górę. Ona prosi go, by popuścił trochę łańcuch, gdyż ją za bardzo uwiera i jest z tym nieszczęśliwa. On się boi, że gdy to zrobi, ona znajdzie sobie podobnego sobie gdzieś w przestworzach i dlatego trzyma ją mocno. Zrozpaczona próbuje go uczyć latać, lecz on spogląda w dół i cofa się bojąc się takiej wysokości.. Zaczyna żałować, że wszedł tak wysoko nie mając żadnego zabezpieczenia przed upadkiem. Ona opowiada mu o pisklętach uczących się, lecz on twierdzi, że dla niego już za późno. Zrozpaczona próbuje przerwać łańcuch próbując podstępów.
Pewnego dnia jej się to udaje, ale zapewnia go, że nie odleci daleko. On się zastanawia czy wrócić do swojego królestwa i wypatrywać nowej zdobyczy, czy zaufać tej, którą właśnie puścił. Decyduje się jej zaufać. Pewnego dnia, kiedy to kolejny raz wróciła do swojego królestwa na wysokiej górze, zastała go zrozpaczonego. Leżał i płakał nad swoimi łańcuchami. Wzięła go za ręce, a kiedy spojrzała mu w oczy, powiedziała:
-         Te łańcuchy są w twojej głowie, to ty sam je wymyśliłeś i przez nie cierpisz. Pomyśl, że już nie musisz ich ciągnąć, że właśnie zaczynasz nowe życie. Spróbuj!... Nie! Nie próbuj – zrób to!
-         A jak się nie uda? Jeśli się zawiodę? Co mam zrobić? Ale z drugiej strony, jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem jak to mogłoby być...
Wziął głęboki oddech i zrobił pierwszy krok, a w tym momencie opadły łańcuchy i...
Wreszcie był wolny.
One nie znikły, tylko tam leżały zdziwione, jak mogły spaść, przecież tak mocno się uczepiły.
Ucałował ją mocno i przytulił do siebie z wielką wdzięcznością za pomoc.
-         Kocham Cię – powiedział
-         Ja Ciebie też – odrzekła.
Wzięli się za ręce i...
Pofrunęli wysoko.
-         Ja lecę – krzyknął uradowany – Ja mam skrzydła!
-         Zawsze je miałeś – odpowiedziała z uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz